W „Dwutygodniku” (11/2016) interesująca, choć nieco na kolanach, bez dystansu i kontekstu dziejowego robiona rozmowa z Ireną Rybczyńską-Holland. Cóż: nie dziwmy się starszej pani, że idealizuje młodość, dziwmy się pytającym, że nie pytają o rzeczy trudne.

Uczęszczała na seminarium prof. Władysława Tatarkiewicza. W marcu 1950 była w gronie ośmiu studentów, członków PZPR, którzy wystąpili z listem otwartym atakującym go, protestując przeciwko dopuszczaniu na prowadzonym przez niego seminarium do czysto politycznych wystąpień o charakterze wyraźnie wrogim budującej socjalizm Polsce. List przyczynił się do odsunięcia Tatarkiewicza od prowadzenia zajęć na uczelni.

(wikipedia)

Ale rozmowa ciekawa, wiele kontekstów, nazwisk.

To Henryk [Holland – przyp. red.] na ogół wynalazł coś. Nawet kiedy już nie byliśmy małżeństwem, coś podrzucał, bo czytał po angielsku, niemiecku, francusku, rosyjsku… Był to bardzo oczytany, bardzo inteligentny człowiek.
(…) Gdy dostałam status pokrzywdzonej i dostęp do akt Instytutu Pamięci Narodowej… co tam wyczytałam… Inna zabawna rzecz, zaczęła mnie nachodzić ubecja. Miły chłopak ciągle mnie męczył, wyciągał na spacer do Łazienek, i to, i śmo. Znalazłam w aktach jego notatkę: „Mimoza – taki nadali mi pseudonim – okazała się zbyt przywiązana do ideałów demokratycznych i odmówiła wszelkiej współpracy” [śmiech].
(…) To przypomina mi, jak przed laty wracałam z pracy autobusem. Na Batorego od strony wschodniej zobaczyłam, że moja córka, Magda Łazarkiewicz – wtedy w drugiej liceum czy coś – biegnie ulicą i płacze. Więc dojechałam do przystanku, cofnęłam się, złapałam ją w ramiona, przytuliłam i pytam, o co chodzi. A to było zaraz po tym, jak czeski student, Jan Palach, się samospalił na znak protestu przeciwko polityce władz. A Madzia mówi, że nauczycielka od polskiego powiedziała, że Palach to zrobił, bo był chory umysłowo.

(…) Wygląd pisma był rezultatem wielu namysłów, ale pomógł też przypadek. Henryk pojechał po coś do Otwocka, wraca i mówi: „Słuchaj, znalazłem jakiegoś starego kumpla, ja się poznałem z nim kiedyś w Wiedniu, jest malarzem, żyją w nędzy, co robić?”. A ja miałam akurat wakat redaktora technicznego w gazecie. Przyszedł Hofcio, Ozjasz Hofstätter. Dobroć w sobie taką miał. Został redaktorem graficznym i przygotowywał każdy tekst do druku, szkiełko i oko, wymierzone wszystko co do centymetra. Nad każdą stroniczką pracował jak artysta. Wszyscy go lubili, nawet antysemici…

Wieś: ideały demokratyczne”, rozm. Ewa Tatar

Oczywiście świat Peerelu nie wyglądał aż tak różowo, jak w tej rozmowie: w końcu Henryk Holland z tego okna wypadł – czy jak to tam było – w trakcie rewizji…

Kamienica jeszcze przedwojenna, zachowała się. Lecz ciekawsza jest, zdaje mi się dziś, ta obok. Z czwartego piętra wypadł Jerzy Zawieyski. Koło „Znak”: z Wandą Zabłocką chodziłem do liceum, chyba się przyjaźniliśmy. Jej siostra Jadwiga…
Te okna Peerelu: pojawi się w tej opowieści też i inne nazwisko: Henryk Holland – wypadł czy może sam wyskoczył z okna, w trakcie rewizji (1961). Dalej: mój ojczym, wyskoczył z okna w 1979. W tej klinice zmarła… Nie: to inne opowiadanie.
Miasto rodzinne, duże: każdy kąt coś gada.

Państwo Nikt…” str. 34

Pani Irena, piszę o tym w „Państwo Nikt…”, bardzo mi pomogła kiedyś. I nieco Barbarze, która to też wspomina razy kilka. Dzięki niej poznałem mą przyszłą, jak się miało okazać, pracę zawodową, jedną z kilku. W prasie, od samego dołu, spodu: bardzo pouczające (patrz przepustka niżej, w galerii).

Dzięki pomocy Ireny Rybczyńskiej pracowałem jako goniec w redakcji „Ty i Ja”, ponad pół roku. Ciekawa redakcja. Wkrótce, w duchu moralności socjalistycznej, ktoś z ekipy Gierka stwierdzi ponoć, że w naszym ustroju nie ma miejsca na nieformalne związki typu „ty i ja”. I że podstawą socjalizmu jest RODZINA. Tak powstanie „Magazyn Rodzinny”, nawet w formie nudne, ciężkie – lecz słuszne wydawnictwo. Ale wtedy już będę gdzie indziej. Zresztą od dawna.

Państwo Nikt…” str. 335

Cenne były też, choć nieliczne, rozmowy z jej drugim mężem Stanisławem Brodzkim, w sumie dość dziwnym człowiekiem, jednak; takie wrażenie mi zostało… Był tzw. korespondentem zagranicznym, dziennikarzem etatowo wysyłanym za granicę.
Zazdroszczę panu, że tak dużo pan podróżował, ja tak lubię jeździć, kocham pociągi…
– W twoim wieku też lubiłem.

Nie znałem ceny tej ich wolności przemieszczania się, wtedy.

…zrezygnował z tej funkcji po zamknięciu tygodnika „Po prostu”…

(wikipedia)

Również kontakty z bardzo licznymi znajomymi starszej córki, Agnieszki i młodszej: Magdy (na zdjęciu niżej, w galerii, to 1975 rok, Mazury; jedna z pierwszych moich późniejszych „Póz”). Ciekawe środowisko, taki styk komuny – i żydokomuny jednak, cokolwiek ten termin znaczy oraz jakie emocje wywołuje.
Pomińmy, sygnalizując tylko.

Także w Polsce w latach międzywojnia widać było, że ideologia komunistyczna jest dla Żydów atrakcyjna. Dyrektor ŻIH skrupulatnie wylicza dane: do Komunistycznej Partii Polski w 1933 roku należało 8 tys. osób z czego 80 proc. stanowili Polacy, a około 20 proc. Żydzi. W dużych miastach proporcje układały się inaczej – w Warszawie w 1937 roku 65 proc. członków partii stanowili Żydzi. Przedwojenny Związek Młodzieży Komunistycznej Polski, liczący w połowie lat 30. niemal 12 tys. członków, w 42 proc. składał się z osób pochodzenia żydowskiego.
Sami komuniści zauważali, że Żydzi są w KPP nadreprezentowani. W materiałach z 1929 roku znalazły się dane, że „towarzysze żydowscy w miastach stanowią przeważnie ponad 50 proc. składu organizacji, a są miasteczka, w których organizacja jest czysto żydowska”. Proporcje narodowościowe przechylały się na korzyść Żydów w zarządzie partii. W styczniu 1936 roku na 30 członków Komitetu Centralnego KPP było 15 Polaków, 12 Żydów, 2 Ukraińców i 1 Białorusin.

Forum Żydów Polskich: „Śpiewak: żydokomuna to antysemicki mit

Również, w konsekwencji tych i innych, bardzo różnych zaszłości, były to kręgi – bliższe, dalsze – tak zwanych rewizjonistów; a też wielkich i mniejszych zasłużonych postaci życia umysłowego PRL; na przemian z ciemnymi typami, jednak. Tak, na Mokotowie łatwiej było być opozycją

Opozycja w Peerelu żyła często powyżej poziomu nas, pokornych.

Państwo Nikt…” str. 337


Jest tu też jeszcze i wątek inny: PSP i Henryk Urbanowicz.

U wspomnianego już tu gdzieś, w przypisie wcześniej, dyrektora PSP Henryka Urbanowicza raz byłem. Twardy gość. Przez lata despotycznie rządził wieloma bardzo różnymi dziedzinami tak zwanej plastyki polskiej. Bardzo zaufany towarzysz, mówiono. Też i inne rzeczy, nie powtarzam.

Państwo Nikt…” str. 156

Ale to już temat za wielki… Zostawmy.
mr m.

W „Państwo Nikt…” na ten temat sporo, choć rozrzucone, dajmy niektóre tylko:
• Rodzina państwa Holland: s. 34, 314, 323, 335, 337, 360, 396,
• „Ty i Ja”: s. 335, 337, 360.
• „Żydokomuna”: rozdz. „Ojczym z żydokomuny” (s. 227-249)
• sporo też w rozdz. „Lewica” (s. 347-375); oraz s. 242-243, 354,
PSP: Henryk Urbanowicz, s. 140, 156-157, 157,

Jednak rozdział „Ty i ja” w książce (str. 330-345) dotyczy nieco czego innego; choć tytuł chyba nieprzypadkowy…